Przejęcie klientów przez byłego pracownika to dosyć typowa sytuacja.
Zobacz sprawę, w której w ciągu jednego miesiąca agencja pracy tymczasowej, wysyłająca opiekunki do Niemiec i Francji, straciła 70% opiekunek i tyle samo klientów. Zostali oni przejęci przez konkurencyjną spółkę, założoną przez byłego członka zarządu. Nowa spółka przejęła również prawie wszystkich pracowników działu zajmującego się tymi klientami.
Sprawa jest typowa. Mamy tu do czynienia z odejściem menedżera, przejęciem zespołu z którym pracował, a następnie przejęciem klientów byłego pracodawcy, których ten zespół obsługiwał. Klasyka.
Jest to również świetny przykład sprawy z happy endem. Przedsiębiorcy nie wiedzą, jak sobie radzić w takich sytuacjach, i najczęściej po prostu sobie nie radzą. Nie robią nic, albo robią to źle. Tym razem było inaczej.
Spis treści
ToggleSpór między członkami zarządu
Klientami powodowej spółki były osoby, które potrzebowały pomocy przy opiece nad członkami swoich rodzin. Do najważniejszych rynków spółki należały Francja i Niemcy (w uzasadnieniu Sądu odpowiednio „F” i „N”).
Jeden z członków zarządu spółki, pan S.S., nadzorował właśnie oba te rynki. Pomiędzy nim a pozostałymi członkami zarządu narastał konflikt, wobec czego postanowił odejść. W połowie kwietnia 2011 r. złożył rezygnację z funkcji członka zarządu. Jednak zanim to zrobił, poczynił przygotowania do otwarcia nowej firmy w tej samej branży.
Przeczytaj też:
NDA, czyli umowa o zachowaniu poufności
Nieuczciwy pracownik. Podkradanie klientów, działanie na szkodę pracodawcy
Często naradzał się z pracownikami obsługującymi rynki niemiecki i francuski, które nadzorował. Chciał, aby część z nich przeszła do jego nowej firmy. W konsekwencji tych rozmów na początku kwietnia 2011 r., a zatem jeszcze przed złożeniem rezygnacji, pracownicy podjęli decyzję o odejściu i złożyli na jego ręce wypowiedzenia umów o pracę.
Wypowiedzenia upływały pod koniec kwietnia. Potwierdził odbiór wypowiedzeń, lecz nie przekazał ich pozostałym członkom zarządu. Nie wiedzieli więc oni o tym, że umowy o pracę z tymi pracownikami ulegną rozwiązaniu pod koniec kwietnia. Wypowiedzenia umów o pracę miały ujrzeć światło dzienne w odpowiednim momencie.
Co okaże się późnej ważne, pracownicy podpisywali umowy z rodzinami i opiekunami na czas określony, do końca kwietnia 2011 r. Dziwnym zbiegiem okoliczności konkurencyjna spółka miała rozpocząć działalność od maja 2011 r.
Zobaczmy, jak wygląda prawdziwy Armagedon
W dniu złożenia rezygnacji z funkcji członka zarządu przez pana S.S. drugi członek zarządu zorganizował spotkanie z pracownikami działu klientów niemieckich i francuskich. Odbył rozmowę z każdym z pracowników na temat dalszej pracy w spółce, nie wiedząc o tym, że pracownicy ci działają w porozumieniu z odchodzącym członkiem zarządu i już na początku kwietnia złożyli wypowiedzenia umów o pracę.
Po 18 kwietnia 2011 r. pracownicy działu francuskiego i niemieckiego wręczali zarządowi odpisy wypowiedzeń umów o pracę, na których znajdowało się potwierdzenie ich odbioru z początku kwietnia, dokonane przez odchodzącego członka zarządu. Wypowiedzenia upływały pod koniec kwietnia. Do konkurencyjnej spółki przeszedł niemal cały dział pracowników zajmujący się rynkiem niemieckim i francuskim.
Na początku maja do powodowej spółki dzwoniły opiekunki oraz rodziny informując, że przenoszą się do spółki utworzonej przez odchodzącego członka zarządu. Z rozmów wynikało, że zostali poinformowani, iż nowa spółka jest kontynuatorem działalności powodowej spółki i przejęła część jej przedsiębiorstwa. Istotne było też to, że znaczna część opiekunek miała umowy podpisane do 30 kwietnia 2011 r., wobec czego od razu mogły przenieść się do konkurencyjnej spółki. Rodziny przechodziły wraz z opiekunkami. Informowały, że były przywiązane do opiekunek i nie chciały zrywać z nimi współpracy.
„Lawina zdarzeń”, przejęcie klientów byłego pracodawcy i pozamiatane
Jak sugestywnie stwierdził Sąd Okręgowy w Nowym Sączu „lawina zdarzeń, które nastąpiły w kwietniu 2011 r. pozwala wnioskować, iż nie były one przypadkowe, a dokładnie zaplanowane, tym bardziej że znaczna część opiekunek, z którymi współpracowała pozwana, miała podpisane umowy do końca kwietnia 2011 r., co pozwalało im na podjęcie współpracy z nowo utworzoną firmą” (cytat z wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie).
Ostatecznie na odejście zdecydowało się około 70% opiekunek. Do końca maja było pozamiatane.
Po czerwcu 2011 r. do powodowej spółki tylko sporadycznie i przez przypadek docierały kontakty od klientów i opiekunów, którzy omyłkowo wybierali stary numer telefonu.
Pozew
Poszkodowana spółka wytoczyła szereg pozwów przeciwko swoim byłym pracownikom. W tej konkretnej sprawie pozwanym była jedynie pani K.J., która zajmowała się obsługą klienta, a jej praca polegała między innymi na utrzymywaniu współpracy z pośrednikami, przedstawianiu im ofert pracy i pozyskiwaniu nowych klientów.
Miała dostęp do bazy danych kontrahentów, tj. pośredników i rodzin, u których pracowały opiekunki, oraz bazy danych opiekunek i kandydatek na opiekunki. Dostęp do baz danych był zabezpieczony hasłem, a powodowa spółka stosowała prawne i fizyczne zabezpieczenia informacji.
W nowej firmie pozwana została zatrudniona na stanowisku kierownika do spraw klienta. Nadzorowała pracę zespołu, który obsługiwał rynek niemiecki. Wykonywała podobną pracę do tej, którą wykonywała będąc zatrudniona w powodowej spółce.
Co takiego zrobił były pracownik
Poszkodowana spółka zarzuciła pozwanej, że przekazała konkurencyjnemu podmiotowi poufne informacje dotyczące organizacji pracy, bazy pracowników i klientów, namawiała pracowników, by odeszli z nią do nowej firmy i informowała klientów, że powodowa spółka ma problemy finansowe, a dział niemiecki został przejęty przez nową spółkę. Jednocześnie namawiała opiekunki i rodziny do podjęcia współpracy z nową firmą.
W wyniku tych działań pozwana wyrządziła powodowej spółce poważną szkodę w związku z utratą części klientów i pracowników oraz spadkiem konkurencyjności firmy.
Naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa
Sąd stwierdził, że pozwana dzwoniąc do opiekunek, rodzin niemieckich i pośredników niemieckich, posługiwała się danymi, które należały do powódki i stanowiły jej tajemnicę przedsiębiorstwa.
Zdaniem sądów obu instancji posługiwanie się danymi teleadresowymi kontrahentów i klientów powódki stanowiło naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa.
Zważywszy na charakter działalności powodowej spółki, to jest pośrednictwo pracy i organizację pracy tymczasowej, dane osobowe osób świadczących tę pracę i osób potrzebujących takich pracowników mają istotną wartość handlową, stanowiąc niemal fundament funkcjonowania takiego przedsiębiorcy na rynku. Nie są to informacje powszechnie dostępne, ani takie, których uzyskanie nie nastręcza żadnych trudności. Jednocześnie powodowa spółka posiadała prawne i fizyczne zabezpieczenia poufności informacji, które były wystarczające do uznania, że przedsiębiorca przedsięwziął niezbędne działania w celu zachowania poufności informacji.
Wyrok
Sąd zobowiązał pracownika do opublikowania oświadczenia zawierającego przeprosiny za dopuszczenie się czynu nieuczciwej konkurencji i zasądził od niego kwotę 10.000 zł na cel społeczny. Pracodawca nie żądał odszkodowania, ale gdyby go żądał, to zapewne sąd by je przyznał.
Wnioski na przyszłość – przetrwają najsilniejsi!
Naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa rzadko kiedy występuje samodzielnie. Najczęściej jest jednym z kilku czynów nieuczciwej konkurencji, popełnianych w zestawie. I tak też było w komentowanej sprawie.
Odchodzący pracownik dopuścił się naruszenia tajemnicy przedsiębiorstwa (art. 11 UZNK), rozpowszechnienia nieprawdziwych informacji o byłym pracodawcy (art. 14 UZNK), nakłaniania osób świadczących pracę do niewykonania lub nienależytego wykonania umowy oraz nakłaniania klientów lub innych osób do rozwiązania umowy lub niewykonania lub nienależytego wykonania umowy (art. 12 UZNK).
Przedsiębiorcy powinni wziąć przykład z tego wyroku i pozywać nieuczciwych pracowników oraz ich nowych pracodawców. Właśnie po to jest ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.
Potrzebujesz pomocy prawnej? Skontaktuj się ze mną:
e-mail: [email protected]
tel.: + 48 662 050 782
9 thoughts on “Przejęcie klientów przez byłego pracownika. 70% w ciągu jednego miesiąca”
Panie Robercie opisał Pan bardzo ciekawy przypadek nieuczciwej konkurencji. Mnie jednak zastanawia kwestia naprawienia szkody. Co taki okradziony przedsiębiorca (nazywajmy rzeczy po imieniu) może wywalczyć na drodze sądowej? Najlepiej gdyby udało się przywrócić stan początkowy. Tylko czy są do tego w tym konkretnym przypadku środki prawne? Wartością firmy są jej klienci. Nawet zapłata odszkodowania w przypadku pozostania klientów przy naruszycielu nie naprawi szkody jaka została wyrządzona.
Pozdrawiam
Moim zdaniem niestety nie ma. Klientów nie można do niczego przymusić, a więc stanu początkowego za bardzo nie da się przywrócić. Co więcej, w tego rodzaju sprawach w większości przypadków nawet ciężko wykazać tę szkodę. Z mojej praktyki wynika, że takie sytuacje zdarzają się bardzo często, ale jeśli uzyskanie odszkodowania jest wątpliwe, to Klienci nie podejmują po prostu walki. Stąd jeszcze mało orzeczeń…a wydaje się, że właśnie ich większa liczba mogłaby skłaniać do przemyśleń, czy warto dopuszczać się takich czynów.
Pozdrawiam
Stanu początkowego przywrócić się nie da. Trudno jest przywrócić utraconą przewagę konkurencyjną. Można natomiast dochodzić odszkodowania, obejmującego straty i utracone korzyści. Utracone zyski wykazuje się poprzez wykazanie utraconego przychodu, a następnie obliczenie zysku, jaki poszkodowany osiągnąłby w oparciu o ten przychód. Świetny przykład podobnej sprawy to ten wpis, w którym tak właśnie sposób obliczono szkodę w związku z przejęciem przez pracownika zleceń od klientów pracodawcy.
Oczywiście, że prawie nigdy nie ma pewności wygrania sprawy ale większość przegranych spraw, z którymi możemy zapoznać się w ogólnie dostępnych wyrokach, wynika z tego, że przedsiębiorcy nie składali odpowiednich wniosków dowodowych. Sądy zazwyczaj stwierdzają, że doszło na naruszenia uczciwej konkurencji, ale nie wykazano szkody. My prawnicy wiemy, że twierdzenia bez dowodów nie maja w sądzie znaczenia. Pracodawcy powodowani poczuciem krzywdy, przekonani, że sprawiedliwość jest po ich stronie, zapominają o tym. I dlatego często przegrywają. Dlatego trzeba pisać o wygranych sprawach, żeby przedsiębiorcy wiedzieli, że nie są bezbronni.
Również zauważyłem, że klienci często nie podejmują walki. Powody są różne. Jednym z powodów jest to, że nie chcą przesłuchiwać klientów w charakterze świadków w obawie o pogorszenie relacji. Szanuję takie decyzje, niemniej sam mechanizm bardzo mnie dziwi. Gdyby firmie skradziono samochód, to przecież dochodziłaby odszkodowania, złożyłaby zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, itp. A przy kradzieży klientów, którzy są przecież więcej warci, niż samochód prezesa zarządu, odpuszcza się. Ciekawe. Kradzież, to kradzież.
Pozdrawiam
Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że w sprawach związanych z nieuczciwą konkurencją podstawa to prewencja.
Wiem, że wydawać się to może truizmem, ale jeżeli już do naruszenia naszych praw dojdzie, to naprawienie szkody może się okazać bardzo trudne lub wręcz niewykonalne. Należy przewidywać tego typu sytuacje i stworzyć mechanizmy wewnątrz firmy, które maksymalnie utrudnią wyrządzenie szkody.
Wyobrażam sobie więc, że należy połączyć działania polegające na utrzymaniu pewnych elementów przedsiębiorstwa w tajemnicy, podpisaniu stosownych umów z pracownikami (wg. twoich wytycznych Robercie) ale również ochronie swoich interesów w oparciu o prawo własności przemysłowej. Nawet więc jeżeli, ktoś ukradnie recepturę, produkt bądź będzie się posługiwał daną nazwą, będą narzędzia prawne aby z takim podmiotem walczyć i zakazać dalszego naruszania.
Nie ma rozwiązań idealnych, ale wiele można tutaj zdziałać.
Tutaj zdecydowanie przydają się technologie DLP (Data Leak Prevention) oraz UEBA (User and Entity Behavior Analytics). Wdrażamy takie rozwiązania w firmach świadomych zagrożeń i one właśnie pozwalają pracodawcom zablokować lub udowodnić nie tylko próby kradzieży danych, ale także nieuczciwe albo szkodliwe działania pracowników. Wyobraźcie sobie, że Wasz klient idzie do sądu z jawnym dowodem, że pracownik (albo były członek zarządu) przed odejściem z firmy skopiował sobie bazę klientów albo inne poufne dane. Efekt monitorowania działań z danymi można uzyskać w godzinę od wdrożenia, a wdrożenie blokad jest bardziej wymagające, szczególnie po stronie Klienta. Samo monitorowanie urządzeń w firmie daje już cenne informacje. Niektóre firmy decydują się na luźniejsze zasady i tylko monitorowanie działań przez pewien czas w przypadku nowych pracowników na okresie próbnym aby stwierdzić, czy dana osoba zachowuje się etycznie, czy nie, czy pracuje, czy np. węszy po plikach. Trudno mi sobie wyobrazić trud Waszej pracy jeśli Klient nie posiada twardych dowodów na działania wyrządzające szkody.
Ciekawa sprawa. Zastanawia mnie kwestia możliwości wystąpienia nie przeciwko byłej pracownicy, ale przeciwko firmie, na rzecz której działała była pracownica. To przecież firma przejęła klientelę. Jesli chodzi o egzekucję, łatwiej byłoby zapewne sciągnąć odszkodowanie od firmy. A może nie odszkodowanie, tylko zwrot korzyści?? Jakieś przemyślenia na ten temat??
Firma, na rzecz której działa była pracownica, może ponosić odpowiedzialność za dopuszczenie się czynu nieuczciwej konkurencji, tak samo jak była pracownica. Podstawę prawną stanowi ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i można żądać od takiej firmy odszkodowania lub zwrotu korzyści. Często tak się dzieje, przy czym, jak zwykle, każdą sprawę należy oceniać indywidualnie.
Poza naruszeniem tajemnicy przedsiębiorstwa wchodzą w grę inne czyny nieuczciwej konkurencji, w tym na przykład czyn generalny, opisany w art. 3 ust. 1 UZNK:
„Czynem nieuczciwej konkurencji jest działanie sprzeczne z prawem lub dobrymi obyczajami, jeżeli zagraża lub narusza interes innego przedsiębiorcy lub klienta.”
Bardzo łatwo o takie przejęcia w agencjach marketingowych. Konta klientów, obsługiwanych przez agencję, prowadzone są przez jedno, wspólne konto firmowe. Wystarczy jedno niedopatrzenie, aby takie konto stracić – najczęściej dzieje się tak, gdy zakłada je pracownik na własny adres email, np. w Gmail. Firma do takiego konta dotrzeć nie zdoła, ponieważ nie ma dostępu administracyjnego. Odzyskać panel zarządzania w przypadku 1 emaila administracyjnego – możliwe, ale może potrwać tygodnie. Warto o tym wiedzieć. Nigdy 1 konto administracyjne.
Dziękuję za bardzo praktyczny komentarz.